środa, 22 grudnia 2010

Potosi

Dzisiejszego ranka przebraliśmy się za górników.
_______________

Uzupełniam wpis z opóźnieniem. Zdanie powyżej jest istotnie tajemnicze, zgadzam się, Zdzichu. Nie o tajemniczość jednak mi chodziło. Zabrakło wtedy czasu i internetu na rozwinięcie.
_______________

Potosi jest pięknym miastem założonym przez Hiszpanów w połowie XVI w. Wybudowane na wysokości 4000m. npm (centrum) i wyżej, uznawane jest za najwyżej położone miasto na świecie. Przyczyną usytuowania miasta właśnie tu jest Cerro Rico, Bogate Wzgórze, zawierające rudy srebra, cynku, także złota, choć w mniejszych ilościach. Od prawie 500 lat i w niewiele zmienionej technologii, pracując w nieludzkich warunkach dziesiątki tysięcy ludzi wiąże swój los z tą górą.
Cerro Rico


W Potosi zatrzymalismy się w hostalu La Casona. Niedrogi, wygodny, położony w samym centrum. Pozwolono nam wjechać do patio.

Najważniejszym punktem przy poznawaniu Potosi jest oczywiście wycieczka do kopalni. Moim przewodnikiem jest Johnny, Indianin Quechua, były górnik. Upewniłem się, tak właśnie, w takiej pisowni, dano mu na imię. Okazuje się, że Indianie często nadaja zasłyszane zagraniczne imiona swoim dzieciom. Równie dobrze mógłby mieć na imię Marlboro. Johnny współpracuje z hostalem La Casona. Uczestnikami wycieczki byli więc znajmomi z hostalu. Jacek wybrał wycieczkę anglojęzyczną i miał innego przewodnika.
Busik zawiózł nas w pierwszej kolejności na Wolny Targ, Mercado Libre, gdzie Johnny poinstruował nas, jakie prezenty powinniśmy lupić, aby sprawić górnikom największą przyjemność.

Podstawowy zestaw (za 36 Bolivianos = 5 dolarów) składa się z napoju landrynkowatego, rękawic ochronnych, paczki liści coca i dynamitu (z akcesoriami potrzebnymi do wybuchu). Taki też pakiet kupiłem.
Wyposażeni w podarunki, pojechaliśmy do zaprzyjaźnionej kopalni na Cerro Rico położonej na wysokości 4140 m npm. Kopalni w Potosi jest ok. 400. Każda ma licencję i przypisany obszar (przestrzeń?), gdzie wydobywa. W praktyce trudno jest kontrolować zakres terytorialny. Nie ma map. Ewentualne konflikty lub spory wynikające z tego, że ktoś się pod kimś podkopie, jeżeli nie są załatwione od razu pod ziemią, trafiają do właścicieli kopalni lub, później, do Izby Górniczej.
Kopalnia bardziej nowoczesna niż nasza.

W Boliwii wydobywany jest surowiec (materia bruta), który następnie przetwarzany jest poprzez jakieś nieskomplikowane, ale rujnujące środowisko procesy w półprodukt (materia prima). Johnny ubolewa, że półprodukt zamiast być przetwarzany w czysty metal w Boliwii, jest eksportowany, głównie do Europy. Wini za taki stan rzeczy Evo Moralesa, który zniechęca zagraniczne firmy do inwestycji w Boliwii, a finalne wytwarzanie czystego metalu wymaga wielkiego kapitału. Ale przecież przed Moralesem, nigdy w historii, czysty metal nie był wytwarzany na skalę przemysłową w Boliwii.

Nasza “brygada” przed zejściem pod ziemię. W tej kopalni wejście pod ziemię odbywa się poziomo - wchodzi się w zbocze.

Nieoczyszczone, skażone ścieki spływają pod dolną część miasta, gdzie się osadzają.
Górnicy pracują w brygadach 4 - 8 osobowych. Proces wydobycie składa się z odspojenia skały (kilofem, młotem pneumatycznym, dynamitem) i transportu (załadunek łopatą do pojmnika - kosza na linie, potem następuje transport pionowy przy użyciu kołowrotu ręcznego lub elektrycznego, wysypanie z pojemnika, ewentualny kolejny transport pionowy jak wyżej, załadunek łopatą do wózka, przepychaniie wózka galerią na zewnątrz kopalni, wysypanie zawartości na hałdę po lewej - srebro, na wprost - cynk.
Liczba wysypanych na hałdy wagonów liczona jest przez przedstawicieli kopalni (typu mafioso). 
Górnikiem zostaje się z pokolenia na pokolenie. Synowie wprowadzani są do składu brygad przez ojców. Jednymi z przyjaciół Jaohnny’ego, z którymi pod ziemią rozmawialiśmy, był ojciec z dwunastoletnim synem. Syn teraz w czasie letnich wakacji pomaga ojcu, poznając jednocześnie robotę.
Zarobki górnika zależą w dużej mierze od szczęścia, na jaką żyłę trafi. Dopytywałem się, powiedziano mi że średnio tygodniowo doświadczony górnik zarabia ok. 600 - 700 Bolivianos, czyli ok. 15 dolarów dziennie.
Warunki pracy są ciężkie. Górnicy pracują około dziesięciu godzin pod ziemią, czasami dłużej, jeżeli uznają, że "jest robota do zrobienia". Nic nie jedzą w przerwach. Na nogach utrzymuje ich coca, którą żują bezustannie. Coca odsuwa głód i zmęczenie, działa jako środek uśmierzający ból w przypadku zranienia, działa jak filtr chroniący organizm przed zatruciem substancjami trującymi i pyłem. Coca jest najważniejsza.
Zwróćcie uwagę na drewnianą “zwrotnicę”. Ciężki wagon należy ręcznie przeprowadzić po desce, która układa się w miejscu szyny. Pewnie można by przeliczyć, jaka energia ludzka tracona jest na tak prymitywne rozwiązanie.
Wypchięty policzek górnika to nieodłączne liście koki.
Galeria (chodnik) w naszej kopalni miał około kilometra długości. Obudowa nie budziła zaufania. Na zdjęciu widać nieuporządkowane przewody sprężonego powietrza do młotów pneumatycznych.

Ważnym bóstwem górników jest El Tio. Zarówno w XVIw. jak i dzisiaj pracujący pod ziemią to wyłącznie Indianie Quechua. Od wieków są oni politeistyczni - wierzą w wielu bogów. 
Kiedy Hiszpanie zorientowali się, że wydajność spada, wymyślili postać diabła. Żaden z Hiszpanów nigdy przecież pod ziemię nie schodził. To właśnie diabeł poprzez zastraszenie miał skłaniać Indian do wysiłku. Z czasem jednak Indianie zaprzyjaźnili się z diabłem, nadali mu swojskie imię El Tio, brzmi prawie jak El Dios, ale nie jest bogiem, tylko wujkiem.
El Tio przyjmuje od górników ofiary, głownie spirytus i papierosy. 
El Tio wyposażony jest w wielki penis. Praca górnika jest bardzo męska. Ich bóg też musi być męski. Poza tym, Indianie wierzą w ścisły związek El Tio z Pachamama, matką ziemią, związek jak najbardziej seksualny. Aby Pachamama nie była zazdrosna, w kopalniach nie wolno pracować kobietom. Podczas naszej wizyty natknęliśmy się w kopalni na trzy postacie El Tio. Chodzi o to, żeby każdy z górników miał El Tio w pobliżu.

Don Pablo ma ksywkę Tyson. Podobno dobrze boksuje. Pod ziemią jest specjalistą od ładunków wybuchowych. Potosi nie leży w strefie sejsmicznej. Jeżeli zdarzają się w kopalniach wypadki, głównie są one wynikiem zatrucia gazem, zawalenia ściany lub nieostrożnego obchodzenia się z ładunkami wybuchowymi właśnie. Don Pablo ma doświadczenie, które przekazuje synom. Ma dziesięcioro dzieci. 
Przy okazji rozmowy z Don Pablo, Johnny znowu powrócił do krytyki Moralesa. Don Pablo mu wtórował wymyślając, co zrobiłby z laską dynamitu, gdyby spotkał prezydenta. Obwiniają Moralesa za ciężkie warunki pracy, niskie wynagrodzenie. Nie zwracają uwagi na to, że warunki pracy nie zmieniły się od setek lat, że kopalnie są prywatne, że górnikom przysługują jednak jakieś emerytury. Uważają, że skoro przychody z eksportu metali wydobywanych w Potosi są drugim (po ropie) źródłem dochodów państwa, to Morales powinien górnikom poświęcać więcej troski. Tymczasem, kiedy Morales przyjechał do Potosi zapewniać górników o tym, jak ważni są oni dla Boliwii, nie przywiózł im w prezencie ani liścia koki. A jest przecież cocelero (plantatorem koki). Na moją nieśmiałą uwagę, że w drugiej kadencji Morales został wybrany niespotykaną większością 73% głosów (w pierwszej kadencji tylko 53%) i to oznacza, że większość Indian (oni stanowią większość Boliwijczyków) go jednak popiera, obaj stwierdzili, że jest najlepszym prezydentem, jakiego miała Boliwia. Myślę, że ich niechęć do Moralesa może wynikać z tego, że on jest Aymara, oni zaś Quechua (to tylko moje przypuszczenie).

Kolejne stanowisko pracy: przerzucanie łopatą zawartości kosza wciągniętego kołowrotem. Skała w koszu waży 500 - 800 kg. Pryzmę powstałą po opróżnieniu kosza (ręcznie należy go obrócić) trzeba rozrzucić płasko na większej powierzchni. Według mnie robota bez sensu, za to ciężka. Z naszej brygady zostałem wytypowany na przodownika pracy. Chciano mnie zakontraktować.

Zakurzeni, zmęczeni, z ulgą wyszliśmy na światło dzienne. Cztery godziny spędzone pod ziemią zapamiętam na długo.

Centrum Potosi to piękne kolonialne miasto.

Za chwilę Boże Narodzenie.


2 komentarze:

  1. A może mniej tajemniczo?
    Pozdrowienia i Wesołych Świąt

    Jeśli Mikołaj operuje w Waszej części świata, to życzę, żeby i do Was przyszedł

    Zdzich

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Zdzichu,
    Dziękujemy za życzenia. Mikołaj oczywiście tu działa aktywnie. Ukrywa się pod różnymi pseudonimami - Papa Noel, Vejito Pacuero. Ciągle na niego czekamy.
    To nie tajemniczość, tylko brak czasu. Wątek rozwinę, mam nadzieję. Pada deszcz i jest internet.
    Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń