sobota, 25 grudnia 2010

Potosi - Urmiri - La Paz

Ten wpis zamieszczam znowu z opóźnieniem.

Z Potosi wyjechaliśmy 23 grudnia w czwartek. Nie spieszyliśmy się zbytnio. Naszym celem  był hotel Gloria w Urmiri. Zarezerwowaliśmy już tam nocleg. Według relacji innych podróżników i sądząc ze strony internetowej, hotel jest pieknie położony w górach. Źródła geotermalne napełniają jaccuzzi, basen, etc. Zamarzyło nam się wygrzać kości.
Do Urmiri mieliśmy według wprowadzonej przez mnie trasy 250 km, czyli niewiele, bardzo dobrą asfaltową drogą (główną Bolivia 1). 

Piękne krajobrazy po wyjechaniu z Potosi.

Warsztacik obok miejsca, gdzie jedliśmy.

W Pazña w wyznaczonym miejscu skręciliśmy w boczną żwirową drogę. Po paru kilometrach dojechaliśmy do Urmiri, a jakże. Balneario było. Z wnętrza dobiegały wrzaski uradowanych dzieciaków. Hotel, a raczej pawilon typu PGR, gdzie wynajmowano pokoje, również. Z całą pewnością nie był to jednak hotel Gloria. Wróciliśmy do głowniej drogi. Podjechaliśmu pod posterunek policji zapytać, powinni przecież wiedzieć o takim ważnym hotelu. Nic o nim nie słyszeli niestety. Dziwne. Postanowiłem zadzwonić pod telefon komórkowy alarmowy (inne nie działały) podany na stronie hotelu. Uprzejmy mężczyzna chciał mi pomóc. 
Jestem w Pazña, jak trafić do hotelu? 
Jest Pan jeszcze w Europie? 
Nie jestem w Pazña.
Nie wiem gdzie jest Pazña.
Jakieś pięćdziesiąt kilometrów przed Oruro jadąc z Potosi.
W tym momencie sytuacja się wyjaśniła. Szukałem nie tego Urmiri. Tak to jest zaufać ślepo google maps. To właściwe Urmiri jest 200 km dalej główną drogą w stronę La Paz, potem należy skręcić w nieutwardzoną drogę 29 km w prawo. Uprzejmy człowiek szczegółowo opisał dojazd i obiecał powiadomić hotel, że przyjedziemy z opóźnieniem. 

To nie to Urmiri.
Ani Jacek, ani ja nie chcielismy rezygnować z wód geotermalnych. Czasu, wydawało się, mielismy dość, żeby dojechać przed zachodem.
Minęliśmy dość chaotyczne Oruro. Po dalszych 150 km w Tholar skręciliśmy w oznakowaną boczną drogę Urmiri 29 km. Bardzo dobrze się nam jechało. Chociaż słońce już zaszło, było pięknie szaro-granatowo. Piękna górska droga wyprowadziła nas na wysokość 4400m npm. Na przełęczy stanęliśmy zachwyceni.

Zjazd do hotelu Urmiri z 4400 m na 3400 m przypominał zjazd z Kasprowego. Taka sama różnica poziomów, tyle samo chyba czasu nam to zajęło, tu - motocyklami, tam - na nartach. Dobrze, że było już ciemno i nie było widać urwisk.
W hotelu byliśmy jedynymi gośćmi. Okazało się, że hotel zamykali na święta. Dobrze, że jednak zarezerwowaliśmy wcześniej.
Woda w basenie miała 75 st C, ponieważ właśnie ją wymienili. Do rana miała dostatecznie ostygnąć. W naszej łazience mieliśmy za to mały basen, który w ciągu kilkunastu minut napełnił się rurami wielkich średnic. Kąpiel bardzo przyjemna. Zrobiło się trochę dziwnie, kiedy w poł do dziesiątej wyłączyli generator (byliśmy o tym uprzedzeni) i zostaliśmy z Jackiem w basenie przy świecach.
Rano pyszne śniadanie, potem kąpiel w basenie i pod gorącym wodospadem.


Za dnia mogliśmy podziwiać krajobrazy.

W dali widoczne serpentyny prowadzące do Urmiri.

Na przełęczy pakował się właśnie autobus, który mieszkańców okolicznych dolin miał zabrać do La Paz.


Do El Alto, dzielnicy, a właściwie odrębnego już, najszybciej rozwijającego się miasta, dojechaliśmy wczesnym popołudniem. Wjechaliśmy w taki ścisk, jakiego nie pamiętam nawet z Meksyku. Autopista wyhamowuje do zera w El Alto. Pięć czy sześć pasów ruchu. Wszystkie wypełnione busikami. Tysiące busików. Ludzie wsiadają, wysiadają w dowolnym miejscu, na dowolnym pasie. Wszystko stoi. Ulice odchodzące w bok, też. Jak tu zjechać do La Paz? El Alto leży na płaskowyżu, czyli ok 4000 m, La Paz na przyjemnym poziomie 3700 m.

La Paz widziane z El Alto

O trasie z GPSu należy zapomnieć. Zawrócliliśmy i kieruąc się zasadami “jedź za innymi dopóki się da” i drugą “ jak najbardziej w dół” po dwóch chyba godzinach udało nam się podjechać pod hotel. Hotel PanAmerican czasy świetności ma za sobą, ale jest swietnie położony w samym centrum, kosztuje niewiele i, co ważne, ma garaż w podziemiu. Zostaniemy tu na trzy noce.
Widok z okna hotelu na rozświetlone zbocze prowadzące do El Alto. Wigilia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz