poniedziałek, 21 lutego 2011

Planeta Rica - Cartagena

Wstaliśmy dość wcześnie. Pewnie za sprawą ciężarówek, które od rana jeździły główną ulicą. Hotel był dosyć kiepski, więc szybko się spakowaliśmy i poszliśmy na śniadanie. Było drogo i niesmacznie. Z jeszcze większym zapałem ruszyliśmy do Cartageny. 


Droga była łatwa, kilka przejazdów przez mniejsze miasteczka, coś do picia, tankowanie i dalej. 



Po drodze mijaliśmy wypadek, w zasadzie to musieliśmy się jak wszyscy zatrzymać. Wyprzedziliśmy ok 2-3 km korek, który zrobił się z powodu wypadku. Głównie ciężarówki. Policja zamknęła drogę. Czekaliśmy ok 20 minut, jednak inni czekali od ponad 2 godzin. Poznaliśmy kilka przyjaznych osób, z którymi wymieniliśmy podstawowe informacje. Cała dzisiejsza podróż była na wysokości do 250m npm więc dość nisko. 



Dojechaliśmy do Turbaco, gdzie ruch był bardzo duży. Ciężko było się przebić przez miasto (kierowcy jeżdżą jak chcą nie stosując się do znaków i świateł), ale daliśmy rade. Nie długo później dojechaliśmy do Cartageny, gdzie znowu pobłądziliśmy. Pomógł policjant, który pozwolił nam pojechać pod prąd. Szybko zobaczyliśmy morze i zaraz trafiliśmy do hotelu. Ponieważ wcześnie wyjechaliśmy na miejscu byliśmy chwilę po 13:00. Jeszcze cały dzień przed nami.

W Cartagenie jest dokładnie tak, jak opisywał Tata. Bardzo ciepło i bardzo przyjemnie.
Jutro mamy zamiar dowiedzieć się o szczegóły wysyłki i załadunku motocykli. 
Podróż, której nie planowałem sprawiła mi wiele radości i, pomimo Taty nieszczęścia, cieszę się, że mogłem kontynuować Jego plan.
Dziękuję.

Maciek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz