sobota, 5 lutego 2011

Máncora - Loja (Ecuador)

Pełny jeden dzień na plaży to stanowczo za długo. Wczorajszy piątkowy wieczór był bardzo głośny.
Zachody słońca nad Pacyfikiem są piękne.

Po przeszło pięciu tygodniach pożegnaliśmy dzisiaj wspaniałe i gościnne Peru. 
Formalności na granicy po obu stronach poszły sprawnie. Jesteśmy w Ekwadorze. Pierwsze wrażenia są jak najlepsze. Uprzejmy celnik, pełen zbiornik paliwa za 9 US$ (dolary amerykańskie są walutą w Ekwadorze), smaczne ciekawe jedzenie. Nazwy potraw są mi narazie nieznane. Musiałem zdziwić kelnera, chociaż uprzejmie ukrywał zdumienie, dopytując o zwierzę o nazwie "chancho", z którego to kotlet chciałem zamówić. Okazało się, że ta egzotyczna nazwa odnosi się po prostu do świni.

Klimat jest przyjemny. Mimo że to równik, wilgotne góry łagodzą temperaturę. Krajobrazy przypominają mi bardzo Amerykę Środkową. Jest tu tak pięknie, jak w Gwatemali.


Zatrzymaliśmy się na noc w Loja. Stutysięczne miasto z kilkoma uniwersytetami, otoczone górami leży na wysokości 2000 m. Mimo soboty bardzo tu spokojnie. Wielki kontrast z Peru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz