środa, 26 stycznia 2011

Nasca

Znowu piszę z pewnym opóźnieniem. Nie za bardzo nadaję się do roli korespondenta. 
Relacja z Nasca dotyczy już historii. Od wczoraj jesteśmy już w Limie. Nie mógłbym jednak pominąć Nasca. 
Hostal Don Agucho jest położony blisko centrum Nasca, ale jednocześnie za (wyschniętą) rzeką, na uboczu. Daje wytchnienie i odpoczynek od upału. Pas nadmorski "costa" bardzo różni się klimatem od zimnej i deszczowej "sierra". Jest tu naprawdę gorąco. Jak przewidywaliśmy, nie długo przyszło nam czekać na kolejne spotkanie poznanych rano Kanadyjczyków. Zatrzymali się w tym samym hotelu. Sącząc "caña", bimber z trzciny cukrowej (2 sole za 1/2 litra), miło pogawędziliśmy wieczorem o motocyklowych podróżach.
Hostal Don Agucho

Mieliśmy szczęście poznać Ronaldo. Wraz z bratem prowadzi agencję turystyczną 
+51 956029568
tourvera@hotmail.com

Obiecałem Ronaldo, że będę polecał jego usługi. Naprawdę byliśmy bardzo zadowoleni. Poza solidnym podejściem do klienta, Ronaldo jest bardzo ciekawym gościem, z którym można przegadać niejedną godzinę.

Każdemu chyba Nasca kojarzy się, i słusznie, z tajemniczymi liniami na pustyni. Jest wiele teorii próbujących wyjaśnić ich znaczenie dla zamieszkującego te terenu ludu Nasca (III w. p.n.e - IX w. n.e.)  Bardzo przypadła mi do gustu hipoteza która mówi, że linie miały znaczenie rytualne przy modlitwach Nasca o wodę w górze rzeki (na pustyni, gdzie zamieszkiwali Nasca nigdy nie pada). Wzdłuż linii przesuwały się korowody tancerzy.
Maria Reiche, niemiecka matematyczka i archeolog z zamiłowania, która przyjechała do Peru w 1932r. i która dalsze sześćdziesiąt przeszło lat swojego życia poświęciła badaniu linii i ich ochronie, odkryła wiele zależności pomiędzy kształtem linii a astronomią. Długie proste wyżłobienia biegnące w pustynię wskazują na przykład miejsca zachodu słońca w najdłuższym i najkrótszym dniu roku. Niektóre figury narysowane na pustyni przypominają dokładnie gwiazdozbiory.

Linie zostały odkryte pod koniec lat dwudziestych przez pilotów samolotów. Z powietrza też postanowiliśmy je oglądać. Ronald sprawnie załatwił nam przelot następnego dnia rano. Pogoda też nam sprzyjała. Dobra widoczność i bezwietrznie.
Przed odlotem pilot opisuje trasę, wskazując na mapie figury, które będziemy oglądać.

Już w powietrzu.


Z wysokości 400 m oglądaliśmy po kolei wybrane rysunki.




Parę ujęć z półgodzinnego lotu zmontowałem w klip.


Linie Nasca przecina Panamericana. Kiedy powstawała arteria, linie nie były jeszcze odkryte. Do lat siedemdziesiątych, kiedy uruchomiono pierwsze loty, turyści oglądali linie depcząc po nich. Chcąc je uchronić przed zniszczeniem, Maria Reiche wraz z siostrą wybudowała wieżę widokową tuż przy szosie. Z wysokości kilkunastu metrów widać najbliżej położone figury wieloryba i kondora. 
Wieża położona jest na pustyni przy Panamericana kilkanaście kilometrów na północ od Nasca. Weszliśmy na nią jadąc kolejnego dnia motocyklami do Ica.

Dawny dom Marii Reiche położony parę kilometrów dalej, jest dzisiaj Jej Muzeum.

A z drugiej wieży obok Palpa doskonale widać mniej znane choć równie zagadkowe linie Paracas.

Po południu pojechaliśmy na cmentarz Chauchilla. Położony jest około 30 km na południowy wschód od Nasca. Odkryty został przez archeologów w 1981r., przez rabusiów plądrujących groby - wcześniej, bo w latach pięćdziesiątych. Cmentarz zajmuje obszar szerokości 500 m., ma długość przeszło dwóch kilometrów. Służył najpierw ludowi Nasca. 

Najstarsze groby mają prawie dwa tysiące lat. Suche powietrze znakomicie konserwowało zmarłych. Mumie umieszczane były w wymurowanych z adobe (gliny suszonej na słońcu) grobach w pozycji siedzącej. Grobowce przykrywane były konstrukcją ze słynnego drewna algarobbo, mocnego, jedynego, które rośnie tu na pustyni.
Nasca przygotowywali zmarłych do długiej podróży wyposażając ich w pożywienie i codzienne przedmioty. 
Odsłonięte groby, które udostępnione są do oglądania, są tymi sprofanowanymi w latach pięćdziesiątych przez złodziei. Znacznie większa część cmentarza pozostaje na szczęście nadal nieodsłonięta.

Po ludzie Nasca ziemie te najechały plemiona Wari (V - X w n.e.).  Również oni chowali swoich zmarłych w grobach Chauchilla. Często w jednym grobowcu spoczywali obok siebie Nasca i Wari, których dzieliło kilka wieków różnicy.

Jeżeli jednak pochowany kilkaset lat wcześniej Nasca należał do klasy wyższej, ze względu na szacunek dla dostojnego zmarłego, Wari chowany był w tym samym grobowcu po wymurowaniu ściany oddzielającej.

A tuż obok tysiącletnich grobów, współczesny skromny cmentarz mieszkańców Nasca.

Wizyta w pracowni ceramicznej w drodze powrotnej bardzo zainteresowała Małgosię. Mogliśmy podejrzeć, jak robi się kopie antyków.


Góry i pustynie Peru bogate są w minerały. W okolicach Nasca czynnych jest wiele kopalni, w tym złota.
Kolejną atrakcją turystyczną było przedstawienie procesu otrzymywania czystego złota z urobku mozolnie uzyskiwanego ciężką pracą górników pod ziemią. Dowiedzieliśmy się, że rocznie na jednego górnika przypada około pół kilograma czystego złota. To chyba niezbyt dużo.


Prowadzący pokaz sprawnie, w żartobliwy sposób przedstawiał kolejne operacje, jakim poddawany jest złoty piasek. Opisywał procesy fizyczne (filtrowanie) i chemiczne, używanie rtęci do wytrącania złota.
Kiedy zacząłem dopytywać o ochronę środowiska, nie było już tak śmiesznie. Przypomniałem sobie zamieszki w Peru parę miesięcy temu, kiedy górnicy t.zw. kopalni "artesanales" (czyli ludowych? rzemieślniczych?) protestowali przeciwko nowym przepisom obostrzających działanie tych kopalni.
Artykuł z tamtego czasu:
http://www.elpais.com/articulo/internacional/muertos/choques/mineros/policias/Peru/elpepuint/20100405elpepuint_8/Tes
Problem polega na tym, że pojęcie kopalni artesanales jest szerokie. W Amazonii w regionie Madre de Díos złoty piasek wypłukiwany jest pod ciśnieniem z wielkich obszarów dżungli amazońskiej. Systematycznie, metr po metrze, kilometr po kilometrze, dżungla zamienia się w błotnistą pustynię. Według szacunku rządu Peru, zniszczonych zostało 18.000 hektarów lasów. Spustoszenie środowiska przybrało więc już skalę jak najbardziej przemysłową, nie artesanal. Innym problemem dla ochrony środowiska jest zrzut do rzek używanej w procesie rtęci.
Co robić? Problem nie łatwy do rozwiązania. Ochrona środowiska czy utrzymanie dla wielu rodzin?
W porównaniu, produkcja kokainy przynajmniej nie szkodzi środowisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz