środa, 12 stycznia 2011

Lago Titicaca

Znowu mieliśmy szczęście do pogody. Mimo ciężkich ołowianych chmur na lewo i prawo, błyskawic i grzmotów, trzysta kilometrów z Arequipy do Puno przejechaliśmy prawie suchą nogą. Po minięciu przełęczy ok. 4500 m silny zimny wiatr rozwiał chmury. Krajobraz stał się zieleńszy.

Puno leży nad Jeziorem Titicaca. W linii prostej jesteśmy pewnie kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, gdzie byliśmy ze dwa tygodnie temu czyli Copacabana w Boliwii. Gdybyśmy wytężyli wzrok, to zobaczylibyśmy z pewnością Isla del Sol, z tamtej wyspy oglądaliśmy wtedy Puno.

Puno jest ładnym, zadbanym jak na tutejsze standardy miasteczkiem (170.000 mieszkańców). Centralny punkt to oczywiście Plaza de Armas.

Miasto jest wielką niedokończoną budową. Z zainteresowaniem dopytałem o przepisy dotyczące budowania. Okazuje się, że potrzebne są jednak i projekt i zezwolenie na budowę. Zezwolenie jest bezterminowe niestety, co oznacza, że proces wznoszenia może trwać bez końca. I tak w większości przypadków właśnie się niestety dzieje. Tak wygląda jedna z centralnych dzielnic.

Atrakcją Puno jest wizyta na pływających wyspach u Indian Uros. Uros są najstarszym plemieniem w tej okolicy. Żyli tu wcześniej niż Aymara czy Inkowie. Szukając wolności chronili się na pływających wyspach. Przyswoili sobie zwyczaj budowania tych wysp z trzciny tatora, które cumowali w bezpiecznym miejscu na jeziorze.
Zwyczaj przetrwał do dzisiaj. W odległości zaledwie 20-30 minut z przystani w Puno, w komunie na kilkudziesięciu wyspach unoszących się na rzece pomiędzy trzcinami mieszka około 2000 Uros. Żyją z turystów. Mówią w języku Aymara. Mają szkołę (na betonowych fundamentach, nie odpłynie), do której przypływa około 200 dzieci, również prosty szpital. Energię elektryczną do telewizorów czerpią z baterii słonecznych.


Nasz statek podpłynął do jednej z wysp. Przewodnik dobrze znał mieszkańców.


Program wizyty obejmował prezentację konstruowania wyspy. W dzisiejszych czasach budowanie rozpoczyna się od ułożenia korzeni tatora, które tworzą pływający materac. Trzcinę układa się wyżej. Tatora nie jest trwała. Co dwa tygodnie trzeba niestety wymieniać butwiejące poszycie. Na pokładzie z tatora ustawia się lekkie domki. Pływająca wyspa zapewnia elastyczność w rozwoju społecznym. Można ją przecumować, jeżeli nie odpowiada jej mieszkańcom otoczenie. Można ją nawet przepiłować i odpłynąć swoją częścią szukając lepszego towarzystwa.
W praktyce wspólnoty sa trwałe. Władzę na wyspie (nasza wyspa miała około dwadzieściorga mieszkańców) sprawuje prezydent. Chyba nie jest wybierany. Zrozumiałem, że za rok Martin przekaże urząd szwagrowi.


Małgosia i Martin, Prezydent.

Jacek znalazł słaby punkt na wyspie. Czekałem z aparatem licząc na ciekawe zdjęcie.




Uros sa muzykalni i jednocześnie utalenowani językowo. Odśpiewali nam swoje pieśni w paru językach, w tym po japońsku.



Po południu zwiedziliśmy odległy o niecałą godzinę od Puno prekolumbijski cmentarz Silustani. W grobach w kształcie wież chowani tu byli najbardziej znaczący Aymaras i Inkowie. Podobnie jak w Egipcie, władcom często towarzyszyła w podróży do nowego wcielenia służba. Wtedy grobowce były większe.

 



Silustani jest pięknie położone na półwyspie na Jeziorze Umayo. Widoczna na zdjęciu wyspa jest rezerwatem vikuni.
 


Wieczory są tu chłodne.

Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy od wycieczki do Chucuito. Słynna Świątynia Płodności. 
Po przejściu przez bramę z fallusów, oczekujące upragnionego potomstwa kobiety, które tu przybywały, na fallicznym ołtarzu składały bogowi ofiary w postaci liści koka oraz chichę.  




Na wieży sąsiadujacego ze światynią kościoła Hiszpanie także umieścili fallusa.


Chucuito jest starym kolonialnym miastem. Powstało znacznie wcześniej niż Puno. W pierwszych wiekach konkwisty miało wielkie znaczenie reprezentacyjne i finansowe.


Inkowie strzeżący wjazdu do Chucuito. Rzeźba w skale po lewej jest z epoki prekolombijskiej. Towarzysz na przeciwko jest znacznie młodszy.



Po południu weszliśmy na pokład MN Yavari. Yavari było pierwszym stalowym statkiem pływającym po Titicaca. 
Yavari zbudowana została w Liverpoolu w 1862 roku. Na pokładzie innego statku w 2766 częściach przetransportowana została drogą wokół Przylądka Horn do Arica, wówczas portu peruwiańskiego. Transport z wybrzeża nad Jezioro Titicaca trwał 6 lat. W mozole statek przenoszony był przez Andy na grzbietach 300 mułów, około tysiąca mężczyzn zaangażowanych było bezustannie w tę niewolniczą pracę. Montaż nad Titicaca trwał kolejne dwa lata.
Od 1872 statek służył do przewozu guano oraz pasażerów. Parę lat po zwodowaniu został przedłużony w śródokręciu o 10 m.


W 1987 roku statek został odkupiony przez Stowarzyszenie Yavari i poddany renowacji. Dzisiaj wygląda pięknie. Jest nadzieja, że po wyposażeniu go w środki zapewniajace bezpieczeństwo (trzeba powtórnie wmontować grodzie, co kosztuje brakujące ciągle 300 tys. dolarów), Yavari będzie znowu pływać po Titicaca.


Piękny silnik diesla zastąpił w 1914 roku pierwotny silnik parowy, dla którego paliwem było suszone guano lam i alpak. Pierwszy oryginalny silnik na guano miał moc 60 koni mechanicznych i zapewniał prędkość 3 węzłów.




Znana nam świnka morska zwana w Peru "cuy" jest tu jednym z przysmaków. To miłe zwierzątko (na zdjęciu) uchwyciłem na wolności. Jest powszechnie hodowana, podobnie jak kurczaki, w gospodarstwach przydomowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz