piątek, 21 stycznia 2011

Cusco - Nasca

Po kilku ciekawych ale nieaktywnych motocyklowo dniach z radością powróciliśmy na drogę. 

Trasa z Cusco do Nasca, 640 km, 2 dni. Marzenie każdego motocyklisty. 
Z Cusco (3400 m) w górę na 3800 m. Potem wspaniały zjazd do Abancay na 1800m. Niecałe 200km w 4 godziny. Za to ile radości. A po południu jeszcze fajniej. W górę, w dół i jeszcze raz w górę.

Nasza dwudniowa trasa; wykres wysokości z GPS.
Pokonanie tak fantastycznych spadków oznacza tysiące zakrętów. Droga jest w znakomitym stanie, nowa, asfalt przyczepny. Świetna zabawa.



Nocleg wypadł nam w Pampamarca na wysokości 4300m. Zaplanowałem zatrzymać się co prawda w Rozruzca, na mapie ta wieś wyglądała na większą. Niestety ominęliśmy ją. Jak się dowiedziałem później, nikt już tam nie mieszka. Nic dziwnego, że jej nie dostrzegłem.

W Pampamarca był hotel. Następny w Puquio, 2 godziny dalej. Robiło się ciemno. Nie było wyboru, zostaliśmy na noc w Pampamarca.

Nasz hotel to nie był Hilton.
Temperatura spadła w nocy poniżej zera, w pokoju (drzwi po lewej stronie od motocykli) chyba też. Dobrze, że mamy śpiwory. Chronią od zimna, ale, co w tym przypadku ważniejsze, izolują od posłania, na którym przyszło spędzić noc i które pamięta chyba wędrowców z dziesięcioleci.
Straszny brud i bałagan. Na dodatek zaszkodziła mi kolacja, którą nam podano.

Wstaliśmy wcześnie i bez żalu pożegnaliśmy hotel w Pampamarca.

Na przełęczy 4500m niedaleko od drogi zauważyliśmy namiot, motocykl i młodych ludzi przy śniadaniu. Zjechaliśmy. Poznaliśmy w ten sposób sympatycznych Kanadyjczyków.
Lisa i Grif podróżują Suzuki DR650. Rozpoczęli z Santiago, Chile, na początku grudnia. Kończą w Kolumbii w tym samym czasie co my. Będziemy pewnie się spotykać częściej.

Lisa i Grif prowadzą ciekawy blog:
http://gipperstravels.blogspot.com/

Naszą dalszą podróż przerwał wyścig samochodowy. Spodziewaliśmy się, że droga będzie zamknięta. Kierowcy samochodów organizatorów jadący z przeciwka zwracali mi uwagę, że za chwilę będą jechać zawodnicy. Chwilę określili na dwadzieścia minut. Ponieważ z Grifem i Lisą pogadaliśmy w międzyczasie z pół godziny, a wyścig ciągle nie nadjechał, postanowiliśmy kontynuować ostrożnie. Zdziwiłem się, kiedy nagle na swoim pasie zobaczyłem szybko jadący z przeciwka samochód. Zatrzymaliśmy się w porę przy zakręcie i przez dwie godziny oglądaliśmy zawody.
Poziom startujących był różny. Myślę, że Michał ze swoim EVO mógłby tu powalczyć.

Wyścig Rally Interoceánico Perú-Brasil “Gran Premio Presidente de la República" jest inicjatywą Alana Garcii. Uświetnia oddanie do użytku międzynarodowej drogi z Nasca do Río Branco w Brazylii. Do Atlantyku z Río Branco jest jeszcze wprawdzie parę tysięcy kilometrów, ale trudny odcinek przez selwę tropikalną, nie do przebycia dotychczas w porze deszczowej, zamknął transkontynentalną sieć połączeń. Oddana droga, wspólne przedsięwzięcie Peru i Brazylii, w tym most na Río Madre de Dios koło Puerto Maldonado, będzie miała także lokalne znaczenie dla rozwoju tych niedostępnych regionów Amazonii.
Więcej o wyścigu:
Samochody wystartowały rano z Nasca. Meta dziennego etapu w Cusco. Odcinek, który my rozłożyliśmy sobie na dwa dni. 

Tym razem obyło się bez deszczu. Wilgoć znad Pacyfiku skondensowała nad ostatnim pasmem gór w postaci lekkiej mgły.


Tysiące zakrętów wspaniałej "interoceánica".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz